Wtorek był w USA dniem bez danych makro i raportów kwartalnych ważnych dla rynków i spółek. Nie dopisali też politycy i bankowcy. Można powiedzieć, że gracze byli pozbawieni impulsów. Owszem wymyślano różne preteksty dla uzasadnienia słabego zachowania rynków, ale nie radziłbym wierzyć, że to one popsuły nastroje.

Najbardziej zabawnym pretekstem, który miał wpłynąć na pogorszenie nastrojów było to, że premier Hiszpanii Mariano Rajoy na spotkaniu szefów regionów hiszpańskich powiedział, że w najbliższej przyszłości nie planuje zwrócenia się o pomoc do „trojki". Owszem, rynki wolałyby, żeby taką pomoc otrzymał, wiec teoretycznie to nie była dobra informacja. Jednak po pierwsze wiadomo, że w końcu o pomoc poprosi, a jej odmawianie jest tylko grą.

Po drugie trzeba zauważyć, że rynek walutowy w ogóle się tą „poważną" informacją nie przejął. Euro nawet się umocniło, a to przecież kurs europejskiej waluty ucierpiałby najbardziej w przypadku europejskich problemów. Co prawda kurs EUR/USD wieczorem zaczął się osuwać, ale był to skutek podobnego procesu widocznego na rynku amerykańskich akcji. Układ techniczny się nie zmienił.

Rynek akcji rozpoczął sesję od wzrostu indeksów, ale bardzo szybko zaczęły się one osuwać. Nie szukałbym żadnych pretekstów do wytłumaczenia widocznej już w poniedziałek słabości rynku. Niepewność panująca na wysokich poziomach indeksów (do szczytu wszech czasów ciągle jest bardzo blisko), czekanie na miesięczny raport z rynku pracy (piątek) i na początek sezonu raportów kwartalnych spółek (Alcoa publikuje raport już nie 11 a 9.10) zwiększa chęć do realizacji zysków.

Nie obawiałbym się tego procesu. Zresztą w ostatniej godzinie sesji byki wzięły się do pracy i bez problemów wyprowadziły rynek z niewielkich minusów na poziomy neutralne. Sesja była typową sesją na przeczekanie.

GPW przeszła we wtorek rano metamorfozę. W poniedziałek jak pamiętamy przez długi czas nasz rynek był dosyć słaby. We wtorek od rana był bardzo silny. Spadki indeksów na innych giełdach europejskich doprowadziły jedynie do neutralnego początku sesji. Jak tylko we Francji i Niemczech byki zaczęły redukować straty to u nas natychmiast WIG20 ruszył na północ i po niecałej godzinie pewnie zagnieździł się po zielonej stronie.

Od tego momentu na rynku zapanował marazm, a w okolicach pobudki w USA indeksy zaczęły się osuwać. Osuwały się tak skutecznie, że WIG20 zakończył dzień na poziomie z poniedziałkowego zamknięcia. Niby sensownie, bo taki to był dzień, ale po co było to pogonienie rynku na początku sesji? Pewnie po to, żeby zarobić na kontraktach. Odnotować trzeba znowu lepsze zachowanie mniejszych spółek.

Piotr Kuczyński

Główny Analityk

Dom Inwestycyjny Xelion

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marketwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.