Wall Street w czwartek musiała podjąć decyzję: naprawdę zaczyna się już (tak jak w styczniu) niepokoić rynkiem obligacji (wyższymi niż w styczniu rentownościami), czy może machnie (na razie) na rosnące rentowności ręką, a akcje banków nadal będą drożały dlatego właśnie, ze rosną rentowności.
Jak zwykle w czwartek, w USA opublikowany został raport z rynku pracy. Dowiedzieliśmy się, że złożono w ostatnim tygodniu 207 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 210 tys.) – była to najniższa liczba wniosków od 49 lat. Średnia 4. tygodniowa dla tych danych kosmetycznie wzrosła.
Raport o sierpniowych zamówieniach w przemyśle amerykańskim pokazał, że wzrosły one o 2,3% m/m (oczekiwano 2,1%). Duży wzrost po spadku w poprzednie miesiącu nie dziwi. Tak jak w przypadku zamówień na dobra trwałego użytku największy wpływ miały zamówienia na samoloty.
Wall Street rozpoczęła sesję od spadku indeksów. Była to prosta kontynuacja końcówki środowej sesji, kiedy to rentowności 10. letnich obligacji dotarły do poziomów z przełomu 20111/2012 roku. W czwartek rentowności zmieniały się nieznacznie, ale korekty nie było na nich widać.
To (wreszcie, bo powinno wcześniej) zaczęło straszyć rynki finansowe. Wybicie się przez rentowności z ponad trzydziestoletniego kanału trendu spadkowego i z utworzonej formacji podwójnego dna (początek w czerwcu tego roku) dało mocny sygnał sprzedaży obligacji (wzrostu rentowności). Minimalny zakres wzrostu to 4,5% (obecnie 3,2%).
Rentowności obligacji wyznaczają rynkowe stopy procentowe, a ich wzrost jest bardzo szkodliwy dla gospodarki i zysków spółek. Nic dziwnego, że szczególnie mocno spadał indeks NASDAQ. Na dwie godziny przed końcem sesji tracił dobrze ponad dwa procent, a S&P 500 tracił blisko półtora procent.
W końcu sesji, jak to się często zdarza podczas pierwszej od dłuższego czasu dużej przeceny, do gry wszedł obóz byków, dzięki czemu duża część strat została wymazana. S&P 500 stracił 0,82%, a NASDAQ 1,81%. Sygnały sprzedaży jeszcze się nie pojawiły. Była to na razie tylko sesja ostrzegająca o tym, że wysokie rentowności są dla rynku akcji groźne.
GPW rozpoczęła czwartkową sesję podobnie do tego jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie - indeksy spadały. Przy czym naprawdę poważny (około jednego procenta) był spadek WIG20. Indeksy mniejszych spółek trzymały się blisko poziomu neutralnego. W szachu podaż trzymało dobre zachowanie giełdy niemieckiej, gdzie XETRA DAX tracił niewiele, a po pobudce w USA nawet się zazielenił. WIG20 też w tym czasie ruszył na północ.
Tuż przed rozpoczęciem sesji w USA WIG20 traci już tylko symbolicznie. Potem jednak rozpoczęła się przecena na Wall Street. Najwyraźniej gracze nie wzięli tego pod uwagę, bo nastroje zmieniły się błyskawicznie. WIG20 stracił 0,98%. Indeksy mniejszych spółek straciły nieznacznie.
Dzisiaj nadal będziemy obserwowali rentowności obligacji na świecie (bo one wszędzie już rosną) oraz reakcję rynków po publikacji raportu z rynku pracy w USA. Paradoksalnie im będzie lepszy tym może być gorzej, bo rentowności obligacji amerykańskich nadal mogą rosnąć.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion
Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marketwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.
Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.