W USA wtorkowa sesja po  poniedziałkowej  przecenia  zapowiadała się na powtórkę z  zeszłotygodniowej  sytuacji: czwartek  przecena –  piątek odbicie.  Niezbyt  uzasadniona    wyprzedaż  po    publikacji dobrych danych makro (takie przecież były w poniedziałek opublikowane) mogła zamienić się w poważniejsze odbicie pod warunkiem, że kolejne dobre dane pomogą bykom. Okazało się, że i bez pomocy danych doszło do odbicia.

Raport S&P/Case-Shiller o cenach domów w kwietniu był dla byków korzystny, ale nie doskonały. Ceny spadły o 1,9 proc. r/r – oczekiwano spadku o 2,5 proc. Plusem było tylko to, że dynamika spadku była najniższa od roku. W komentarzach pisano jednak o tym raporcie, jako o bardzo dobrym i pomagającym bykom. To zdecydowanie nie jest prawda. Czekano przede wszystkim na czerwcowy indeks zaufania konsumentów podawany przez Conference Board. Okazało się, że spadł mocniej niż oczekiwano (z 64,4 do 62 pkt.) – do poziomu najniższego od stycznia tego roku.

Rynek akcji na początku sesji chciał odbić po poniedziałkowej przecenie, ale pesymizm giełd europejskich i słabe dane makro na to nie pozwalały. Dopiero po zakończeniu sesji w Europie, kiedy Amerykanie mogli się już skupić na sobie indeksy zaczęły rosnąć. Nie było to nic innego jak odbicie po przecenie. Nie można wykluczyć, że przekształci się ono w jakieś ułomne, kończące półrocze „window dressing".

GPW zachowała się we wtorek po prostu rewelacyjnie. Owszem, początek sesji były jedynie delikatnie wzrostowy, ale wystarczyły naprawdę nieznaczne zwyżki indeksów na innych giełdach, żeby WIG20 wystrzelił (był to naprawdę dziwny ruch) o ponad jeden procent nad kreskę. Potem było jeszcze lepiej. Aukcja hiszpańskich obligacji wstrząsnęła rynkami europejskimi sprowadzając indeksy na minusy, ale u nas WIG20 zredukował jedynie nieznacznie skalę zwyżki. Każda, nawet nieznaczna, poprawa nastrojów na innych giełdach skutkowała u nas ruchem WIG20 na północ. W Niemczech i we Francji indeksy tkwiły na poziomach neutralnych, a u nas rósł o dobrze ponad 1,5 proc.

Nawet pogorszenie sytuacji na europejskich rynkach po pobudce w USA nie zepsuło u nas nastrojów. Delikatnie wzrostowy początek sesji w Stanach doprowadził do wybicia ze stabilizacji. WIG20 żył w osobnym, nie europejskim i nie amerykańskim, świecie i tak dzień zakończył rosnąc o nieco ponad dwa procent. Obrót był całkiem spory – w każdym razie największy od czterech sesji.

Takie jak wczorajsze zachowanie naszego rynku sygnalizuje (od wielu już dni), że zagraniczny kapitał, który bawi się naszym ryneczkiem spasuje tylko wtedy, jeśli na rynkach zagranicznych dojdzie do paniki. Przed końcem półrocza i (jednak) przed szczytem UE na to się nie zanosi, więc w Warszawie byki nadal powinny decydować o kierunku indeksów.

Piotr Kuczyński

Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marektwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, , przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion Sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion Sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.