Wall Street we wtorek miała za zadanie pokazać, że poniedziałkowa skala przeceny była zbyt duża. Poza tym gracze ciągle mieli w głowach to, ze Donald Trump w dowolnej chwili może zmienić zdanie. Mogli też podejrzewać, że poniedziałkowe spadki indeksów otrzeźwią prezydenta USA. To wszystko już przed sesją pomagało bykom w Europie, mimo że ze wzrostów na tych giełdach nic nie zostało.
W USA opublikowany został raport S&P/Case-Shiller o cenach domów w kwietniu oraz czerwcowy indeks zaufania konsumentów podawany przez Conference Board. Ten ostatni potrafił całkiem mocno wpływać na zachowanie rynków, ale od kilku lat reakcje są nieznaczne. Tak było i tym razem. Odnotujmy jedynie, że indeks cen domów S&P/Case-Shiller w kwietniu wzrósł o 6,6% r/r (oczekiwano wzrostu o 6,8%). Indeks zaufania konsumentów - Conference Board wyniósł 126,4 pkt. (oczekiwano, że pozostanie na poziomie 128 pkt.).
Na rynku surowcowym ponad trzy procent zyskała ropa pokonując poziom 70 USD i potwierdzając sygnał kupna. Ropa szybko drożała mimo tego, że Arabia Saudyjska zamierza w lipcu mocno zwiększyć eksport. Po drugiej stronie były zapowiedzi zredukowania przez USA importu z Iranu do zera oraz wątpliwości co do możliwości zwiększenie produkcji przez OPEC.
Wall Street rozpoczęła sesję bardzo niepewnie, ale jak to się często zdarza po zakończeniu sesji w Europie obóz byków przejął kierownicę i indeksy zaczęły rosnąć. Pomagał duży wzrost ceny ropy oraz duży wzrost ceny akcji General Electric (odsprzeda swój oddział ochrony zdrowia) oraz odbicie na przecenionych w poniedziałek akcjach spółek wysokich technologii. Co prawda w końcu sesji podaż zaatakowała, ale nieduże zwyżki udało się ocalić.
Można powiedzieć, że zbliżający się koniec półrocza też musi pomagać posiadaczom akcji mimo tego, że na froncie wojen handlowych nic się nie zmieniło. Wręcz odwrotnie – Donald Trump znowu zagroził szybkim podniesieniem ceł na samochody z UE. Obóz byków na Wall Street zdecydowanie nie jest jeszcze martwy, co (jak od dawna twierdzę) zwiększa zagrożenie rozpętaniem prawdziwej wojny handlowej.
GPW we wtorek od początku sesji zaczęła polowania na odbicie w USA. WIG20 rósł. Tym razem, w odróżnieniu do poniedziałku, takie zachowanie nie dziwiło, bo na innych giełdach europejskich też indeksy rosły w nadziei na pozytywny zwrot na Wall Street. Po nudnej sesji na godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA WIG20 ruszył na północ. Był to jednak łabędzi śpiew obozu byków. Końcówka sesji była słaba. WIG20 stracił 0,12%, a MWIG40 0,33%. Obrót był znowu bardzo mały i nadal widać, że fundusze najchętniej podciągnęłyby indeksy na koniec półrocza.
Z całą pewnością zakończenie sesji w USA nie pomoże bykom na GPW, ale też im nie zaszkodzi. Jest więc szansa, że rynek pójdzie swoim torem. Jeśli rzeczywiście tak się stanie, a ze świata nie napłyną kolejne, niepokojące informacje, to jest większe prawdopodobieństwo, że indeksy wzrosną.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion
Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marketwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.
Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.