Przez dwa tygodnie (od 7.07) byłem na urlopie, więc poniżej, w dużym skrócie, postaram się przedstawić kwintesencję tego, co w tym okresie wydarzyło się na giełdach akcji.

Można powiedzieć, że w USA kontynuowana była walka między dobrymi nastrojami, wynikającymi z publikacji raportów kwartalnych przez spółki, a obawami wynikającymi z rozwijającej się wojny handlowej między USA i resztą świata (przede wszystkim na linii USA - Chiny).

Zyski spółek z indeksu S&P 500 są wyższe o około 20. procent w porównaniu do tych sprzed roku, co pomagało bykom w wygenerowaniu nowych rekordów na indeksie NASDAQ i w podnoszeniu indeksu szerokiego rynku S&P 500. Gracze wydają się nie doceniać zagrożeń, które dla światowego wzrostu niesie zmiana polityki celnej USA.

Dla porządku jednak należy przypomnieć, że po pierwsze są również opinie zgodnie z którymi zwyżki indeksów były nieduże dlatego, że inwestorów jednak rozwój sytuacji niepokoił. Po drugie zaś pojawia się wiele komentarzy, w których autorzy twierdzą, że rynki zdecydowanie nie doceniają zagrożeń. Jestem po stronie tych ostatnich opinii.

Dwa tygodnie temu Donald Trump zatwierdził listę towarów chińskich na kwotę 200 mld USD, które mają zostać obłożone wysokimi cłami. W następnym tygodniu zagroził obłożeniem cłami całego importu z Chin i zdenerwował się tym, że Chiny osłabiają juana. To osobny temat, którego tutaj nie poruszę, ale faktem jest, że chiński rząd i bank centralny bronią się przed cłami osłabiając swoją walutę.

Rynki wydawały się w ogóle nie przejmować listą towarów do oclenia, ale powody były dość oczywiste. Cła mają wejść w życie we wrześniu, a to daje sporo czasu na negocjacje. Co prawda Chiny twierdzą, że one się nie toczą, ale pojawiają się też z ich strony pogłoski sugerujące prace nad uzyskaniem porozumienia. Graczy cieszyło to, że rząd chiński nie odpowiedział natychmiastowymi retorsjami na listę Trumpa. Rynki starały się więc „zapomnieć” o wojnie handlowej i reagować na wyniki spółek.

Pomagał im też Jerome Powell, szef Fed, który podczas cyklicznego wystąpienia przed komisjami Senatu i Izby Reprezentantów przedstawił bardzo różowy obraz gospodarki USA. Można powiedzieć, że niektórzy szefowie banków centralnych ryzykują swoją wiarygodność przedstawianiem wieloletnich prognoz, które z olbrzymim prawdopodobieństwem się nie sprawdzą.

W Polsce prezes Glapiński mówi o niskiej inflacji i stopach procentowych nawet do 2020 roku. W USA Jerome Powell mówi o „wieloletnim” rozwoju gospodarki amerykańskiej z niską inflacją i wysokim zatrudnieniem. Kto chce niech wierzy. Zagrożeń jest tyle, że takie prognozy wydają się być niezwykle ryzykowne.

Ja specjalnie bym się nie cieszył brakiem natychmiastowej chińskiej odpowiedzi na listę Trumpa. Chiny nie mogą odpowiedzieć podobnymi jak USA posunięciami z prostego powodu – import USA z Chin to ponad 500 mld USD, a import Chin z USA jest około czterokrotnie mniejszy. Państwo Środka musi przygotować strategię złożoną nie tylko z ceł. Pisałem już o tym parę tygodni wcześniej.

Na miejscu inwestorów na Wall Street niepokoiłbym się nie tylko cłami, ale i ogólną sytuacją polityczną. Po spotkaniu Trump – Putin w Helsinkach w USA rozpętała się prawdziwa burza. Miałem codziennie okazję widzieć jak media niesprzyjające prezydentowi Trumpowi oceniają ten szczyt. Padały słowa „zdrada”, „prezydent w rękach Rosji” i tym podobne.

Liberalne media uważają, że Rosja może mieć jakiegoś haka na Donalda Trumpa i dlatego jego zachowanie było takie, jak cały świat obserwował. Nawet telewizja FOX i niektórzy Republikanie zaczynają się niepokoić. Naród amerykański jest zaś bardzo podzielony. 79% Republikanów uważa, że prezydent dobrze wypadł w Helsinkach, a 91% Demokratów, że to była katastrofa.

Dlaczego sytuacja jest naprawdę groźna? Nawet nie dlatego, że prezydent USA może być prorosyjski. Przede wszystkim dlatego, że opinie negatywne (a jest ich naprawdę potężna ilość) rozwścieczają Donalda Trumpa. Mając poparcie Republikanów i dobrze zachowującą się Wall Street (to też odbierze jako poparcie) będzie chciał kolejnymi swoimi posunięciami zasłonić, wymazać ten dziwny szczyt w Helsinkach.

W końcu tygodnia Trump wszedł w buty prezydenta Erdoğana twierdząc, że Fed działa na niekorzyść gospodarki ponosząc stopy, a dolar jest zbyt silny. Wynik tych wypowiedzi widzieliśmy w piątek (osłabienie dolara). To jednak jest tylko niewiele znacząca słowna interwencja. Prawdziwe zagrożenie niesie polityka protekcjonistyczna tego prezydenta. Skutki zobaczymy najpóźniej we wrześniu. Caveat emptor!

A co u nas? GPW przez dwa tygodnie stała w miejscu i dopiero w piątek, wbrew temu, co widać było na giełdach europejskich, gdzie indeksy spadały, pojawiła się znacząca zwyżka WIG20 (1,68%), dzięki czemu wygenerowany został sygnał kupna. GPW uwielbia takie dziwne metamorfozy. Teoretycznie piątkowe osłabienie dolara i interwencja Ludowego Banku Chin na rynku juana (zahamowane osłabienie) pomagały rynkom rozwijającym się, na czym skorzystała GPW, ale pamiętać trzeba, że lato się skończy, a wrzesień może być dla giełd bardzo trudny.

 

Piotr Kuczyński

Główny Analityk

Dom Inwestycyjny Xelion

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marketwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.