W USA niedźwiedzie po wtorkowej sesji dostały prezent w postaci raportu kwartalnego Oracle, a szczególnie prognoz tej spółki. W środę przełomowym momentem z założenia miała być przeprowadzona przez ECB operacja długoterminowego refinansowania LTRO (Longer-Term Refinancing Operation) o niskim oprocentowaniu i terminie 36 miesięcy. Okazało się, że banki pożyczyły aż 489,2 mld euro, czyli o 50 procent więcej od średnich oczekiwań.

Twierdzono, że im więcej banki wezmą środków tym lepiej, bo mogą tych środków użyć na przykład do lokowania w obligacje zagrożonych krajów. Może i tak, chociaż ja poczekałbym kilka tygodni, żeby sprawdzić, co stanie się na rynku długu. Mam bardzo dużo wątpliwości. Zaciąganie kredytu po to, żeby kupować długi wątpliwej jakości to nie jest zachowanie godne polecenia… Sektor finansowy mógłby wpakować się w kolejne kłopoty. Reakcja rynków była negatywna – indeksy w Europie spadły, a rentowności europejskich obligacji wzrosły. Po prostu wielkość tej operacji była za duża. Wielu graczy zaczęło mieć wyrażane przeze mnie wątpliwości. Zaczęto obawiać się o stan sektora bankowego.

Publikowane w USA dane makro też pomóc bykom nie mogły. Raport o listopadowej sprzedaż domów na rynku wtórnym połączony był z zapowiadaną w zeszłym tygodniu korektą (w dół) danych od 2007 roku). Okazało się, że niektóre umowy były liczone dwukrotnie. W ogóle wiarogodność amerykańskich danych makro jest często bardzo mało wiarogodna. Tym razem okazało się, że co prawda sprzedaż wzrosła o 4 proc. m/m, ale było to tylko 4,42 mln, a oczekiwano, ze będzie 5 milionów. Dane za październik zostały skorygowane w dół o 14,5 proc. Takie korekty były nie po myśli byków, ale zmniejszyły wagę raportu.

Na rynek akcji szczególny wpływ miały prognozy Oracle. Z tego to powodu mocno tracił NASDAQ. Szeroki rynek też się osuwał, ale dużo mniej. Po zakończeniu sesji w Europie S&P 500 tracił już blisko jeden procent, a NASDAQ ponad dwa procent. Jednak potem Amerykanów nie miał już kto straszyć, bo Europejczyków na rynku nie było, więc indeksy spokojnie ruszyły na północ. Przecież zbliża się koniec roku i trzeba go dobrze zamknąć. A Amerykanie mogą go nawet zakończyć na plusie. Nic dziwnego, że indeks S&P 500 zakończył dzień mini-wzrostem, a NASDAQ jedynie jednoprocentowym spadkiem. Trwa „window dressing”.

Na GPW w środę WIG20 od początku dnia wzrósł, osunął się, przed operacją ECB zaczął znowu zyskiwać mocniej, a po niej byki doprowadziły do szybkiego wybicia. Potem jednak realizacja zysków na giełdach europejskich i na rynku EUR/USD (oraz rynku długu) nieco nasz rynek też schłodziła. W końcu nastroje na wszystkich rynkach bardzo się pogorszyły, co wpierw sprowadziło WIG20 do poziomu równowagi, a przed pobudką w USA zabarwiło indeks na czerwono.

Wydawało się, że zakończymy sesję spadkiem WIG20, ale pogorszenie nastrojów na świecie niespecjalnie szkodziło naszemu rynkowi. Indeks krążył wokół poziomu z wtorku, a fixing doprowadził nawet do wzrostu o 0,9 proc. Jak widać GPW chodzi swoimi drogami: kiedy euforia panuje na rynkach jest wstrzemięźliwa, a kiedy tam indeksy spadają u nas rosną. Szczególnie istotny był wzrost MWIG40 (2,63 proc.). Tutaj szczególnie widać chęć podciągnięcia cen akcji. Tak nieskorelowane z innymi giełdami zachowanie naszego rynku znacznie utrudnia stawianie prognoz. Szczególnie, że obroty są niewielkie, co zawsze sprzyja dziwnym ruchom indeksów.
 

Piotr Kuczyński

Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
 

Wszelkie opinie i oceny zawarte w niniejszym dokumencie wyrażają indywidualne opinie osób go sporządzających w dniu jego publikacji i nie mogą być interpretowane jako podstawa do podejmowania jakichkolwiek decyzji dotyczących inwestycji dokonywanych przez czytelnika. Xelion. Doradcy Finansowi Sp. z o.o. nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie niniejszego opracowania i zawartych w nim opinii autora.