W USA w  poniedziałek  bykom pomagać mogło to, że w niedzielę podczas konferencji prasowej premier Chin zapewnił, że rząd ma  mnóstwo narzędzi  do długoterminowego  stabilizowania gospodarki w jej trendzie wzrostowym. Mogło to pomagać, ale raczej nie pomagało, co sygnalizował słaby rynek surowców.

W niczym nie wpływało na nastroje pojawienie się prezydenta Putina, po wielu dniach nieobecności. Bardziej prawdopodobne było, że zaszkodziłoby rynkom nie pojawienie się prezydenta Rosji. Kontynuacja hossy w Europie (zdecydowanie napędzanej nie fundamentami, a jedynie nadziejami i wolnym kapitałem) z pewnością bykom w USA zaszkodzić nie mogła.

Teoretycznie mogły zaszkodzić publikowane w poniedziałek raporty makro, bo były bardzo słabe – gracze odczytali je jednak „na odwrót" (o tym niżej). Dowiedzieliśmy się, że w lutym dynamika produkcji przemysłowej wzrosła jedynie o 0,1 proc. m/m (oczekiwano wzrostu o 0,2 proc. m/m), a do tego dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano z + 0,2 na – 0,3 proc. Wykorzystanie potencjału produkcyjnego wyniosło 78,9 proc. (oczekiwano 79,5 proc.). Dowiedzieliśmy się też, że nieoczekiwanie indeks NY Empire State w marcu spadł (z 7,78 na 6,9 pkt.). Oczekiwano wzrostu. Podawany przez NAHB indeks rynku nieruchomości wyniósł 53 pkt. (oczekiwano wzrostu z 55 na 56 pkt.).

Po kiepskich danych makro indeksy na Wall Street oczywiście.... rosły. Oczywiście, bo skoro przedtem spadały, bo obawiano się podwyżek stóp i silnego dolara, to słabe dane makro te obawy znacznie zmniejszyły. To zresztą też pokazuje (podobnie jak szaleńcza euforia Eurolandu), że rynki finansowe są w fazie, w której nie liczą się fundamenty, a tylko i jedynie wielkość dostępnego kapitału. Ponad jednoprocentowe zwyżki indeksów nie dały jednak jeszcze sygnału do zakończenia korekty.

Na GPW w poniedziałek rozpoczął się tydzień z wygasaniem marcowej linii kontraktów w tle. Jak pisałem w poniedziałek rano w takim tygodniu na GPW mogą się dziać różne cuda, więc wielu inwestorów jest poza rynkiem, co znacznie zmniejsza prognostyczne znaczenie całego tego okresu.

Nie dziwiło więc specjalnie to, że indeksy w poniedziałek rano nie chciały rosnąć, mimo, że na rynkach Eurolandu trwałą szaleńcza hossa. Można nawet powiedzieć, że ta hossa straszyła naszych inwestorów, bo była na tyle irracjonalna, że w każdej chwili można było oczekiwać dużej korekty.

Jednak w końcu również nasz rynek nie wytrzymał i po południu, po pobudce w USA WIG20 powoli ruszył na północ, ale nie wiele z tego wynikło. Dopiero po rozpoczęciu sesji w USA, kiedy indeksy tam rosły jak na drożdżach pomagając indeksom europejskim, również na GPW popyt wszedł do gry. Nic wielkiego z tego wejścia nie wynikło. Fixing nawet zredukował wzrost WIG20 do 0,33 proc. Obroty były nieduże – wyraźnie widać było wpływ czekania na wygasanie kontraktów i na posiedzenie FOMC.

 

Piotr Kuczyński

Główny Analityk

Dom Inwestycyjny Xelion

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marketwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności.